Komentarze: 0
No tak... Dzisiaj (jak zwykle w niedzielę) do kościóka. Tym razem na 10:30. Fajnie byo, a po mszy to pogadalam sobie jeszcze z przyjaciómi i od razu mi się humor polepszyl... Niestety, nie na dlugo. Pop przyjściu do domu, przypomnialo mi się, że zapomnialam na chemię soli gruboziarnistej i welnaniej szmatki i dobry humor prysl... Powiedzialam mamie, żeby mi pomogla i pojechala gdzieś te akcesoria kupic, ale ona się wkurzyla, a potem i tak pojechala ze starszym kupic to co mi potrzebne. I trzeba bylo na mnie krzyczeć? Wątpię... Teraz jestem w pelni szczęścia, bo mam wszystko, co mi potrzeba, a poza tym wreszcie nauczylam sie tej cholernej chemii...